Rozdział 7

- Zayn - 
Wszedłem przed Syreenę u złapałem rękę, którą Perrie uniosła, by ją uderzyć. Perrie zszokowana szeroko otworzyła oczy, a ja mocniej ścisnąłem jej rękę.
- To nie jej wina. - powiedziałem, wpatrzony w jej wściekłe spojrzenie. Perrie wpatrywała się we mnie i odsunęła rękę od mojej.
- Ty jebany skurwysynie, ochraniasz tą dziwkę. - zapłakała Perrie.
- Ona nie jest dziwką, P. - powiedziałem zimno. Nie była dziwką. A nawet jeśli, to była moją dziwką; i nikogo innego.
- Zayn, zwariowałeś?! - Louis podszedł do nas i stanął za Perrie - Kim ona do cholery jest, Zayn? Czemu była w twoim łóżku? 
Nie chciałem mówić im, że jest striptizerką, tym bardziej, że jest moją striptizerką. Musiałem utrzymać to w sekrecie, nie ważne za jaką cenę. Jeśli prasa dowie się, że Perrie i ja już nie jesteśmy razem, będą chcieli wiedzieć dlaczego. I wtedy Perrie wyda, że Zayn Malik zdradził ją ze striptizerką. Nie jest to dobre dla mojego wizerunku, o to chodzi. Mój wzrok przeniósł się na Harry’ego, na którego twarzy widać było zdezorientowanie. Przygryzłem wargę niepewien, jak odpowiedzieć na pytanie Louisa. Nie potrafiłem kłamać i nie robiłbym tego, ale co jeśli Harry powiedział im prawdę? Ponownie spojrzałem na Louisa, który wpatrywał się we mnie ze złością, dezorientacją i przejęciem. Powinienem powiedzieć prawdę czy zaryzykować? Zaryzykuję.
- Jest moją dziewczyną. - wypaplałem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jeśli to możliwe wzrok Perrie stał się jeszcze bardziej wściekły, szczęka Louisa opadła, a Harry wpatrywał się we mnie z szeroko otwartmi oczami. Usłyszałem zaskoczony oddech za sobą. Tak, jakby Syreena się dusiła.
- Jest twoim kim? - wyrzuciła z siebie Perrie.
- Jest moją dziewczyną. - powiedziałem, brzmiąc obraniająco - My…
- Skończ. - przerwała mi Perrie. Wyglądała w tej chwili na spustoszoną i to była tylko moja wina.
- Perrie… - zacząłem, przysuwając się do niej.
- Proszę. - załkała Perrie, cała w łzach - Po prostu proszę, Zayn.
Perrie zajrzała mi za ramię, wpatrzona w Syreenę, po czym skupiła swój wzrok na mnie, odwróciła się i wyszła bez słowa. Usłyszałem trzask drzwi wejściowych i wtedy musiałem sobie poradzić z Louisem.
- Zayn. - Louis złapał mnie za koszulkę - Proszę, powiedz mi, że żartujesz. - Louis wpatrywał się we mnie i miał niezbadane spojrzenie. 
Odwróciłem głowę na bok, nie mogłem w tej chwili patrzeć na Louisa; wyglądał na zdesperowanego, tak jakby to był koszmar, z którego mógłby się obudzić.
- Jak mogłeś, Zayn! - krzyknął na mnie i potrząsnął mną - Jak mogłeś ją tak skrzywdzić? Zayn, Perrie cię kocha do cholery!
- No cóż, ja nie kocham jej! - krzyknąłem do Louisa.
- Co? - Louis wyglądał na zszokowanego.
- Nie. Kocham. Jej. - powtórzyłem słowo upewniając się, że każde słowo było dobrze słychać. Louis zamrugał parę razy, po czym skierował uwagę na Syreenę. Puścił moją bluzkę i odepchnął mnie na bok. Wpatrywałem się w Louisa zbliżającego się do Syreeny, która miała horror wymalowany na twarzy.
- Ty. - Louis wskazał palcem jej twarz - Przez ciebie to wszystko się stało? Jesteś teraz szczęśliwa? No co? Jesteś teraz do kurwy szczęśliwa? - Louis złapał rękę Syreeny i mocno ją ścisnął - Jesteś teraz zadowolona?
- Louis, przestań! - krzyknąłem i odepchnąłem go od niej. Chwyciłem rękę Syreeny i podciągnąłem jej rękaw. Zobaczyłem świeżą, czerwoną ranę, oraz cztery zaokrąglone znaki. Louis zrobił jej tą czerwoną, ale inne były przeze mnie. Uniosłem wzrok na jej twarz, a ona odwróciła twarz i uwolniła dłoń.
- Odchodzę. - wymamrotała i odeszła do drzwi. Usłyszałem trzask, a Louis na mnie spojrzał.
- Czy ty kurwa zwariowałeś, Zayn? - Dlaczego do cholery miałbyś zdradzać Perrie?
- Louis, to moja sprawa, nie twoja. WIĘC trzymaj się od tego z daleka. - syknąłem.
- Trzymaj się od tego z daleka? - spytał Louis i odepchnął mnie - No cóż, nie mam zamiaru.
- Kurwa, przestań mnie popychać, Louis. - złapałem jego ręce i odepchnąłem na boki.
- A ty przestań być dupkiem i przeproś Perrie! - Louis ponownie mnie popchnął.
- Przestań. - warknąłem.
- Zmuś mnie, Zayn.
Louis w tej chwili naprawdę mnie denerwował i bardzo mocno starałem się kontrolować.
- To nie w twoim stylu, Zayn. - powiedział Louis - Ani trochę.
- Więc się z tym pogódź! - warknąłem - Jestem znudzony byciem takim i innym. Jeśli tego nie lubisz, to kurwa zostaw mnie w spokoju!
Oddychałem ciężko, wpatrzony w zdziwionych chłopaków. Byłem zmęczony; byłem zmęczony czuciem się źle, zmęczony udawaniem niezmęczonego. Byłem po prostu zmęczony tym wszystkim, tym bardziej przez dramat, który się odbył.
- Zayn, kumplu. - Louis podszedł do mnie i rzucił mi poważne spojrzenie - Potrzebujesz kogoś, kto się tobą zajmie. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, przynajmniej mogłeś powiedzieć nam o twojej…
- Syreena. - powiedziałem - Jej imię to Syreena.
- Okej. - powiedział Louis niepewnie - Mogłeś powiedzieć coś o… Syreenie.
Louis nie rozumiał tego, że Syreena nie była moją dziewczyną; była moją zatrudnioną, prywatną striptizerką. Czułem winę całym sobą i nie mogłem tego wytrzymać.
- Louis, Syreena tak naprawdę…
- Zayn. - Harry mi przerwał  - Potrzebuje teraz trochę czasu sam. Myślę, że rozsądniej będzie, jak wyjdziemy. - Harry podszedł do nas i rzucił mi spojrzenie w stylu zamknij-ryj, po czym poklepał Louisa w ramię - Chodźmy, boo bear. 
Louis rzucił mi niepewne spojrzenie, ale odpowiedziałem na to uśmiechem.
- Wszystko będzie ze mną okej. - zapewniłem go.
- Widzisz Louis? Będzie okej. Jest wystarczająco dorosły, by sam o siebie dbać. - powiedział Harry. To wydawało się uspokoić Louisa , a ten poklepał mnie pocieszająco. Ruszył do drzwi, jednak Harry na chwilę został przy mnie.
- Słuchaj Zayn; po prostu trzymaj buzię na kłódkę o Syreenie. Nikt nie musi wiedzieć i ja nie powiem nikomu.
- Harreh, idziesz czy co? - krzyknął Louis.
- Idę Lou! - odkrzyknął - Słuchaj, napiszę do ciebie lub coś. - powiedział szybko, przytulił mnie i odszedł.

O co do cholery w tym wszystkim chodziło? Pokręciłem głową przez dzisiejszą dramę i ruszyłem do swojej sypialni. Na podłodze zobaczyłem czarną torbę, a po podniesieniu jej zauważyłem, że jest Syreeny. Cholera, musiałem jej ją oddać. Po dzisiejszym dniu nie myślałem, że Syreena będzie się jeszcze dla mnie rozbierać, ale nie żałowałem też zerwania z Perrie. Ani trochę, ponieważ nigdy jej nie lubiłem. Nie, to nie była wina Syreeny, że przestałem lubić Perrie, tylko ona. Po prostu ona. Była kochana, ale była również dziwką. Perrie była taką dwubiegunową osobą, że nie mogłem nadążyć za jej humorkami. Dlatego właśnie zatrudniłem striptizerkę, ponieważ, cóż, jestem facetem i nieraz my, faceci, musimy prowadzić. No więc zatrudniłem „Nieczystego Anioła” i nie żałuję tego. Ale żałuję, że ją dzisiaj skrzywiłem. Wykręciłem jej rękę i wbiłem paznokcie w jej skórę. Nie miała prawa tego czuć, mogła nakierować na mnie policję i nie obraziłbym się, zasługiwałem na to. Położyłem jej torbę na jednym ze stolików nocnych. Musiałem coś zrobić. Nie wiedziałem co, ale po prostu musiałem. Nie mogłem zadzwonić do Perrie i nie chciałem gadać z chłopakami. Moje dłonie drżały i wiedziałem, czego potrzebowałem. Otworzyłem jedną ze szafek w stoliku nocnym i wyciągnąłem paczkę papierosów. Wyciągnąłem jednego i wziąłem różową zapalniczkę; tak, miałem różową zapalniczkę; i odpaliłem nią papierosa. Mocno się zaciągnąłem i wypuściłem dyn z ust, a ten zamazał mi widok. Paliłem w swoim pokoju, który nie był klimatyzowany, dlatego otworzyłem okno upewniając się, że dym wyleci. W tej chwili siedziałem przy oknie, paliłem papierosa, a w moich myślach była tylko Syreena.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz